BeBeauty Sensitive Łagodzący Żel-krem do mycia twarzy
22:04 56
Jestem posiadaczką cery tłustej - to już mogliście się dowiedzieć. Przez najbliższe trzy miesiące stosuję bardzo minimalistyczną pielęgnację. Pierwszy post na blogu dotyczył właśnie planu pielęgnacyjnego, więc jeśli jesteście zainteresowane odsyłam was do tego posta.
Ostatnio w Biedronce pojawiła się nowość od BeBeauty. Produkty do oczyszczania twarzy z tej firmy cieszą się dużą sławą w internecie. Jednak wiadomo jak to jest z hitami - jest wielu ich zwolenników, a przeciwników jeszcze więcej. Dlatego też z zaciekawieniem sięgnęłam po łagodzący żel-krem w wersji sensitive. Szczerze mówiąc nie jestem pewna czy istnieje inna wersja tego produktu, bo w Biedronkach, w których byłam, zawsze trafiałam właśnie na tą.
Produkt ma na celu oczyszczenie skóry w łagodny sposób z makijażu, zanieczyszczeń. Formuła żelu ma koić,a użyta w nim gliceryna ma utrzymać optymalny poziom nawilżenia. Jeśli chodzi o kwestie czysto techniczne to fajnie, że produkt jest z pompką. Ja na wstępne mycie twarzy (zabrzmiało jakbym wkładała twarz do pralki, nieważne : ) ) zużywam jedną pompkę. W konsystencji jest to żel do mycia twarzy wymieszany z kremem. Produkt jest delikatnie tłusty, a podczas mycia mam wrażenie jakbym próbowała zmyć makijaż samym kremem. Dziwne uczucie, ale można się szybko do niego przyzwyczaić. Długo szukałam porównania do zapachu. Jest on tak intensywnie silny, wpadający w kwiatową nutę. Nie wiem czy kojarzycie w Biedronce proszki do prania - te produkowane tylko dla nich. Bardzo intensywnie perfumowane, wyczuwalne na całej alejce kosmetycznej. Ten żel ma właśnie ich zapach. Konsultowałam tę opinię z kilkoma osobami i bez wahania powiedziały, że to zdecydowanie proszek.
Przechodząc do działania produktu to pierwsze wrażenie nie było dość miłe. Co prawda produkt pozostawił skórę gładką, miękką oraz dziwne uczucie posiadania już kremu na twarzy to również spowodował, że moja twarz niczym nie różniła się w kolorze od buraka. Błędem z mojej strony było to, że zastosowałam dwa nowe produkty do oczyszczania twarzy jednocześnie. Jednak po kilku dniach niesmaku co do tego produktu postanowiłam przetestować go w różnych wariantach i z różnymi kosmetykami.
Samodzielnie jest naprawdę dobrym produktem. Dobrze oczyszcza twarz. Nie powoduje wysuszenia. Przy dłuższym stosowaniu można powiedzieć, że łagodzi zmiany zgodnie z obietnicą. Gdyby nie zapach, to dostałby bardzo wysoką notę ode mnie. Delikatnie szczypie w oczy.
Przeszłam zatem do fazy testów. Na pierwszy rzut poszła nowość w mojej kosmetyczce: Yves Rocher Sebo Vegeral płyn micelarny. Mój demakijaż czasami jest dość różny, nie zawsze trzyma się ładu i składu, przez co często nakładam po umyciu twarzy żelem, płyn micelarny. Tak było też w tym przypadku. Dosłownie po kilku sekundach twarz przybrała kolor buraczka. Utrzymywał się on dobre 15 minut. Obrazowo wam to tłumacząc mogę porównać ten efekt to maseczki z cynamonu, robiłyście ją kiedyś? Piecze niemiłosiernie, a po zmyciu utrzymuje się charakterystyczny kolor.
Jeśli chodzi o samodzielne działanie Yves Rocher Sebo Vegetal to nie powoduje takiego efektu. Z żelem-kremem z Biedronki niestety nie współpracuje.
Jeśli chodzi o zestawienie BeBeauty i Resibo to w tym przypadku nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Produkty nie wchodzą w reakcję ze sobą. Nie pojawiają się zaczerwienienia, wypieki, szczypanie czy pieczenie. W takim duecie produkty te można razem stosować (a przynajmniej u mnie nie pojawiła się żadna nieprzyjemna niespodzianka).
Krem intensywnie nawilżający od Himalaya nakładałam na osuszoną twarz ręcznikiem papierowym. W tym przypadku pojawiło się delikatne pieczenie, jednak nie było innych, nieprzyjemnych sytuacji. Zarówno żel-krem jak i krem, stosowane oddzielnie, spełniają swoją rolę znakomicie.
Jeśli chodzi o samodzielne działanie Yves Rocher Sebo Vegetal to nie powoduje takiego efektu. Z żelem-kremem z Biedronki niestety nie współpracuje.
Jeśli chodzi o zestawienie BeBeauty i Resibo to w tym przypadku nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Produkty nie wchodzą w reakcję ze sobą. Nie pojawiają się zaczerwienienia, wypieki, szczypanie czy pieczenie. W takim duecie produkty te można razem stosować (a przynajmniej u mnie nie pojawiła się żadna nieprzyjemna niespodzianka).
Krem intensywnie nawilżający od Himalaya nakładałam na osuszoną twarz ręcznikiem papierowym. W tym przypadku pojawiło się delikatne pieczenie, jednak nie było innych, nieprzyjemnych sytuacji. Zarówno żel-krem jak i krem, stosowane oddzielnie, spełniają swoją rolę znakomicie.
Podsumowując, żel nie polubił się tylko z płynem micelarnym od Yves Rocher. Próby podejmowałam w kolejnych dniach i niestety w przypadku tego produktu, efekt zawsze był taki sam. Pieczenie, szczypanie i bardzo mocne zaczerwienienie.
Czy sięgnę po produkt BeBeauty ponownie? Raczej nie. Pomimo, że kosztuje niewiele (5,99), to efekty przy stosowaniu tego produktu mnie nie zachwyciły.
Czy sięgnę po produkt BeBeauty ponownie? Raczej nie. Pomimo, że kosztuje niewiele (5,99), to efekty przy stosowaniu tego produktu mnie nie zachwyciły.
Znacie ten produkt? Jak go oceniacie? Jestem bardzo ciekawa waszych opinii!