Nowości stycznia,czyli krótka historia o tym dlaczego potrzebna jest mi wishlista ;)
12:19 30
Uwierzycie, że to już koniec stycznia? Czas leci jak oszalały, przecież niedawno składaliśmy sobie życzenia noworoczne! Chcę ten miesiąc jakoś podsumować - lubicie takie serie? Bo ja bardzo. Z jednej strony jest to inspirujące, a z drugiej uświadamiające ile to nowych rzeczy (miejmy nadzieję, że tylko potrzebnych!) trafia do jednej osoby.
Słowem wyjaśnienia dodam, że wishlista obowiązuje od momentu wpisu - był to bardzo spontaniczny pomysł, gdyż zauważyłam, że nagle wszystkiego bardzo szybko mi przybywa! Dlatego od początku stycznia trochę tych nowości się pojawiło.
Może zacznę od kosmetyków.
W styczniu pokusiłam się o kupienie słynnych gąbeczek Blend it! w zestawie, były akurat w promocji dwie za 24,90. Wybrałam wersję marmurkową: dużą - biało szarą oraz małą: czarno-białą. Niestety ta pierwsza pękła po pierwszym suszeniu. Chciałam sprawdzić czy rzeczywiście po kontakcie z wodą osiąga tak niewiarygodne rozmiary i pozostawiłam ją do wysuszenia. Po powrocie do domu okazało się, że gąbka jest w jednym miejscu pęknięta. Po kilu rozmowach na Instagramie wiem, że nie tylko ja miałam z tym problem. Niestety - po fakcie -doczytałam, że te marmurkowe są wadliwe pod tym względem, że szybko pękają. Polak mądry po szkodzie, jednak te gąbeczki są tak milutkie, że raczej z nich nie zrezygnuję. No chyba, że pojawi się coś nowego.
W zamówieniu razem z gąbeczkami, do koszyka trafił również żel do brwi od Essence Make Me Brow. W kolorze blond, z racji tego, że kosmetyk ten był docelowo skierowany do mojej siostry. Nie narzeka na niego, bardzo ładnie rozczesuje brwi, a kolor jest niemalże niedostrzegalny - wiem, bo sama spróbowałam nałożyć go na moje stosunkowo ciemne brwi.
Balsam do ciała od Kallosa, to niewypał. Razem z siostrą myślałyśmy, że będzie on przepięknie pachniał - dokładnie tak jak maski do włosów. Niestety przepełniony jest on sztucznością i tak naprawdę nie wyczuwam w nim jakiegokolwiek zapachu.
Możecie wierzyć lub nie, ale nie miałam jeszcze słynnego olejku Isana do mycia pędzli i gąbeczek. Jakoś zawsze radziłam sobie mydłem i wodą, jednak po zakupie Blend it, doszłam do wniosku, że czas spróbować i tego specyfiku. Myślę, że na temat tego olejku również będę chciała powiedzieć więcej w oddzielnym wpisie. Bo przyszykowałam dla niego bardzo trudny test - gąbeczkę z Aliexpress, którą nie można doczyścić niczym!
Udało mi się również dostać stacjonarnie korektor z Catrice w odcieniu 005. Wcześniej używałam 010, jednak był on dla mnie za ciemny. Właściwości tego korektora znam nie od dziś - mam tylko nadzieję, że kolor mnie nie rozczaruje.
Udało mi się również dostać stacjonarnie korektor z Catrice w odcieniu 005. Wcześniej używałam 010, jednak był on dla mnie za ciemny. Właściwości tego korektora znam nie od dziś - mam tylko nadzieję, że kolor mnie nie rozczaruje.
Od marki Eveline otrzymałam ich produkty do testów. Nie będę tutaj rozpisywać się nad poszczególnymi kosmetykami, gdyż planuję oddzielny post, gdzie na sobie będę pokazywać poszczególne produkty.
Moja wishlista jest już w połowie spełniona (nie wiesz o co chodzi? zapraszam do TEGO posta). W posiadaniu mam już paletkę cieni MUR Chocolate Elixir oraz paletkę z Sephory z pudrami do konturowania twarzy.
O nich również pojawi się oddzielny wpis, gdy już w całości spełnię swoje zimowe postanowienia zakupowe.
O nich również pojawi się oddzielny wpis, gdy już w całości spełnię swoje zimowe postanowienia zakupowe.
Od lewej: Opal, po prawej: cat eye w odcieniach granatu, zdjęcia pochodzą ze strony VascoNails |
Moja kolekcja lakierów hybrydowych wzbogaciła się o nowe kolory. Tym razem o efekt kociego oka w przepięknym błękitnym odcieniu oraz o lakier z serii Platinum w odcieniu opal. Już mam kilka pomysłów na stylizację paznokci! Tylko jak na złość, złamałam jeden ;(
Jak widzicie kosmetycznie to tyle. Kilka kosmetyków mogłoby nie być w moim spisie, jednak kupiłam je pod wpływem impulsu. Powtórzę to co wspominałam w wishliście kosmetycznej: jestem idealnym klientem, kupuję wszystko co ma w sobie słowo "promocja".
W styczniu wzbogaciłam się również o kilka nowych ubrań i dodatków.
Brakowało mi torebki, bo te które miałam były przeogromne. Wiecie - w torbie położnej znaleźć można wszystko. Dlatego zdecydowałam się na model z Mohito, troszkę mniejszą torebkę, która mieści w sobie format A4. Urzekły mnie w niej te bladoróżowe kropki oraz pompon. Tak, jestem sroką.
W Mohito skusiłam się również na koszulę. Od kilku miesięcy chodziła za mną klasyczna biała koszula w jakiś wzór. Ta ma wzór słodyczy. Wybrałam rozmiar 36, bojąc się że 34 będzie za małe. Jednak ze spokojem mogłam wziąć rozmiar mniejszy gdyż nie jest to żaden rozmiar fit. Jednak taka delikatnie za duża również wygląda rewelacyjnie.
W H&M skusiłam się na kobaltowy sweter cięty z kimona. Początkowo nie czułam się w nim najlepiej- gdyż nie jestem przyzwyczajona do takiego kroju - jednak ostatecznie sweter został ze mną i naprawdę bardzo często go noszę. Poza tym uwielbiam ten kolor. Jest rewelacyjny.
Skusiłam się również na sławne kolczyki, które chyba można widzieć już wszędzie. Ja swoje kupiłam na allegro za nieco ponad 7 złotych. Raczej nie są to kolczyki na co dzień, bo ja w takich się nie czuję, jednak bardzo mi się podobają.
źródło zdjęcia: allegro |
Ostatnią rzeczą jaką kupiłam jest stolik w stylu industrialnym. Jako, że zmieniłam meble w pokoju, zabrakło miejsca na mój ulubiony stolik i musiałam poszukać czegoś mniejszego. Wybór padł właśnie na ten model. Kupiłam go dzisiaj, stąd pewnie do końca stycznia nie będę mieć go u siebie w pokoju. Gdy dojdzie - koniecznie pochwalę się tym zakupem ;)
I to byłby koniec styczniowych zakupów. Mam nadzieję, że w lutym będzie ich zdecydowanie mniej, gdyż wprowadzam swój plan oszczędnościowy w życie ;)
A jak to jest u Was z zakupami? Liczycie ile wydajecie w miesiącu na swoje "widzimisię"?